Zimowy Kurs Jogi w Lanckoronie


Na wieczorku zapoznawczym gdzie każdy opowiadał trochę o sobie powiedziałem „… jogę ćwiczę od zeszłego roku” (mina SenSey Ani bezcenna) „dokładnie od 27 grudnia zeszłego roku i to jest mój drugi kurs… w czasie miesiąca”. Tak się jakoś złożyło ze w ciągu miesiąca przez dwa tygodnie ćwiczyłem jogę przez 3,5 godzin dziennie, co nie jest takim prostym zadaniem jak się nieraz wydaje.
Ten kurs był inny niż Charbrowo, pewnie częściowo dlatego że zamiast nad morzem był w górach, że nie mieszkaliśmy a dworku tylko w Ashramie i tam unosiła się duchowa atmosfera.
Tak jak zawsze starałem się ćwiczyć najlepiej jak potrafię, niestety tym razem nie sprostałem… ćwiczyło mi się lepiej niż w Charbrowie bo już wiedziałem przynajmniej co mnie czeka ale doznałem urazu barku i przy dużej ilości asanów nie mogłem robić wszystkiego (przynajmniej na lewą stronę), generalnie z bólem nie ćwiczy się przyjemnie (nawet odpoczynek w psie z głową z dół sprawiał ból).
Zwiedziłem Wadowice (co nie jest trudne bo tam w sumie nic (poza kremówkami) niema, brałem udział w Arati oraz zostałem instruktorem karma jogi (szkoła jednak zobowiązuje ;-))

Zimowy Kurs Jogi w Lanckoronie