Po ślubie/weselu nastąpiła przeprowadzka, sporo rzeczy już wcześniej wylądowało w Grodzisku (lub trafiło do innych) jednak teraz w kilku rzutach przewiezionych zostało większość moich ciuchów i garstka gratów komputerowo-multimedialnych. By to było możliwe przed tą operację (w sumie przed weselem już) nastąpił remont mieszkania i rozbudowa zaplecza meblowego. Okazało się że mieszkanie w Grodzisku jest wyższe niż to w Ursusie (a nie wpadłem na pomysł zmierzenia go też w górę) i moje obliczenia ilości potrzebnej tapety zostały zweryfikowane już przy pierwszej rolce. Jako że Iza ani tym bardziej ja nie jesteśmy specami od remontów i klejenia tapet to kupiliśmy tapetę która zgodnie z opisem nie potrzebowała smarowania, wystarczyło (w teorii) posmarować ścianę. Efekt był opłakany, koszmar i powód do płaczu. Bez pomocy znajomych którzy wpadli ok północy, zerwaniu "przyklejonych" tapet i położeniu ich tak jak powinno to sie zrobić pewnie zaraz po ślubie mielibyśmy jeszcze jeden remont. A tak to mamy ładnie i wielokolorowo odremontowane mieszkanko. By wszystkie ciuchy mogły sie pomieścić dokupiona została jedna szafa, dwie szafki i komoda, nie mam jeszcze barku ale co tam. Połączenie internetowe które spokojnie wystarczało Izie na miesiąc wykorzystałem w ciutkę ponad tydzień i szybciutko dokupiłem PlayOnline 10 GB by mocniej powiało cywilizacją.
Drugiego października 2010r. stało się to w co nie wierzyli już nawet najstarsi górale... Waldek się ożenił. Tego dnia zakończyły sie wielomiesięczne przygotowania, rozmyślania i wszelka logistyka. Na ślubie było około 300 osób, pogoda była piękna, a to wcale na początku października nie jest oczywiste. Ksiądz nie zawiódł, a miny jakie robił gdy chór śpiewał za długo lub skrzypaczka zbyt przeciągała są nie do opisania, to trzeba byłozobaczyć. Po całej ceremoniidowiedziałem się ze zostałem przekręcony w stronę małżonki - pewnie jakbym wiedział o co chodzi i by mi zależało to bym mógł nawet kilka kółek w swoją stronę. Jak mówią "nieznajomość prawa - szkodzi". Po ślubie przyszedł czas na życzenia które trwały w nieskończoność, za to wina nam starczy na dwa ~ trzy lata :-). Po życzeniach wsiedliśmy do samochodu (Audi A8) by w Lesznie przesiąść się do... karety. Kareta okazała sie strzałem w dziesiątkę gdyż wszyscy goście (no poza garstką wtajemniczonych) byli zaskoczeni a niektórzy wręcz w szoku gdy w owa kareta zawiozła nas pod salę weselną. I się zaczęło na sali 208 gości co można było najbardziej odczuć zaraz po pierwszym tańcu gdy większość z nich została na parkiecie. Co do pierwszego tańca zwanego również pokazem, uważam że się nam udał. Ostateczna jego wersja powstawała na bieżąco w trakcie tańca, gdyż pierwszy raz tańczyliśmy na tej sali :P obmyśliłem gdzie najlepiej stanąć zęby się z układem zmieścić i... byśmy się zmieścili gdyby nie fakt że dzielnie odtwarzając z głowy kroki mielibyśmy zderzenie z gośćmi którzy utworzyli dwa kręgi wokół sali zmniejszając jej rozmiary, no i po krokach, totalna im prowizacja. Na szczęście szanowne jury potraktowało nas ulgowo niczym Tyszkiewicz - Pudziana. Orkiestra się sprawdziła co jest o tyle ważne że w maju 2011 grają na weselu Edytki i Michała. Ekscesów specjalnych na przyjęciu weselnym nie było, jedzenie pyszne, ciepłe, na czas. Na poprawiny dotarła mniej więcej połowa gości czyli około setka ludzi się przewinęła, najgorzej miał świadek - Tomek który już w dniu ślubu był chory ale nie pokazywał tego wcale a przez to w niedzielę go ścięło mo cno - był naprawdę dzielny.
Wrzesień rozpoczął się oczywiście od wesela, na początek Beni i Andrzeja. Bardzo fajne wesele, drugie na którym moja narzeczona mogła sobie pozwolić na spożycie alkoholu, co sprawiło że jeszcze intensywniej się bawiła, śpiewom i tańcom nie było końca. Dziwnym zbiegiem okoliczności Iza złapała welon... jeszcze dziwniejszym ja złapałem musznik - nie było wyjścia musieliśmy się w tym roku pobrać :P. Sobotnie swawole skończyły się dla nieprzyzwyczajonego organizmu tak że od niedzieli do środy nie wydawał z siebie innego dźwięku jak szept (swoją drogą każda kobieta powinna być wyposażona w przycisk który wywołuje ten stan). Dwa tygodnie później odbyło się kolejne wesele (później policzę które) Irka z Edytą, ślub w kościele który na samym początku był brany pod uwagę na nasze wesele ale niestety jest z drzewa a musiałby być z gumy. Trochę ślub przekształcił się w koncert ale cóż, wesele nie podobało sie nam specjalnie, o ile miejsca do tańczenie była wystarczająca ilość, to jedzenie było a) niedobre, b) zimne. W ostatni weekend nie mieliśmy wolnego, impreza z okazji urodzin Maćka była tak zorganizowana byśmy mogli w niej uczestniczyć, co więcej odbywała się w tym samym kompleksie co nasze do końca już prawie zaplanowane wesele